„Wieczorem mówicie: „Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni”, rano zaś „Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione”. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie potraficie”.

Często powtarzam, że żyjemy w czasach ostatecznych, czasach odsiewania ziarna od plew, czasu próby, aby się okazało kto kim jest naprawdę, a kto tylko udaje.

Niemiecki filozof Karl Jaspers, o którym czytałem jeszcze na studiach, pisał o tzw. „sytuacjach granicznych”. O ile pamiętam chodziło o to, że człowiek na co dzień nie wie, tak naprawdę jaki jest. Powtarza sobie: „A ja to bym zrobił tak. A ja to tak. A ja to nigdy. A ja to zawsze….”. Jednak nie wie czy naprawdę by tak zrobił. Ale czasem zdarzają się tzw. „sytuacje graniczne”, kiedy ten człowiek stoi wobec ważnych, często kosztownych wyborów, kiedy musi ryzykować, zadecydować co jest dla niego ważne, a co trzeba poświęcić. I wtedy okazuje się jaki jest naprawdę.

Przekładając to na współczesność z naszego podwórka, człowiekowi może wydawać się, czy jak to pisał Ratzinger, „człowiek może łudzić się”, że jest wierzący, a tu nagle staje wobec sytuacji, która woła „sprawdzam” i może okazać się, że ma w ręku parę „waletów”. (Prywatnie wolę inną nazwę niż „walet”). To jest czas prawdy, czas przekonania się czy jestem wierzący, czy tylko się łudzę. Jeżeli jest Bóg nie ma przypadku. Albo Wszechmogący Bóg, Pan i Władca historii, bez którego zgody nic się nie dzieje, albo przypadek. Czas próby. Dlaczego? Bo może już czas.

Podpalane kościoły, profanowane obrazy i figury, parodie procesji Bożego Ciała, gdzie zamiast monstrancji niesiono… sami się dowiedzcie, co niesiono. Prześmiewcze filmy i spektakle, profanowana Eucharystia, Komunia bez spowiedzi, prawa zwierząt, prawa gender, prawo do eutanazji, natomiast dzieci nienarodzone praw żadnych nie mają – przeciwnie, zabicie ich jest określane jako „prawo człowieka”.

Wiecie ile takich dzieci zabito od czasów wprowadzenia aborcji przez jakże postępowy i nowoczesny rząd Związku Sowieckiego? Jawne dane to 2 mld, a mówią, że może być i 4. Ponad 20 razy więcej ofiar niż ateistyczny komunizm i pogański nazizm razem wzięci. W majestacie prawa – prawa, które z Bogiem się nie liczy i nazywa zło dobrem, a dobro – złem. Prawa , pod którym podpisują się ludzie nazywający siebie wierzącymi. A biskupi udzielają im Komunii. Krew niewinnych woła o pomstę – słyszeliście o czymś takim jak grzechy wołające o pomstę do nieba? Bo mam wrażenie, że zniknęły. I Bóg ma nadal czekać aż się sami poprawimy? A widać jakieś oznaki? Bo ja widzę tylko oznaki narastającego szaleństwa.

Codziennie giną chrześcijanie tylko dlatego, że są chrześcijanami. Jesteśmy najbardziej prześladowaną grupą na świecie. I co?

W „Gloria.tv” z 15 lutego 2020, a więc sprzed miesiąca, Giulio Meotti pisze:
Najpierw obcięto głowy 11 nigeryjskim chrześcijanom podczas niedawnych obchodów Bożego Narodzenia. Następnego dnia ofiarą była katoliczka, Martha Bulus. Jej oraz jej druhnom ucięto głowy w nigeryjskim stanie Borno na pięć dni przed jej ślubem. Potem był najazd na wieś Gora-Gan w nigeryjskim stanie Kaduna, gdzie terroryści strzelali do każdego, kogo zobaczyli na placu, gdzie zebrała się społeczność ewangelicka, zabijając dwie młode chrześcijanki. Był także chrześcijański student zabity przez islamskich ekstremistów, którzy filmowali jego egzekucję. Potem ucięto głowę pastorowi, miejscowemu przywódcy Stowarzyszenia Chrześcijan w Nigerii.

Podczas gdy chrześcijanie są mordowani w Nigerii, globalne media wstrząśnięte są sprawą świni związanej i zrzuconej z wieży na elastycznej linie w nowym lunaparku w Chinach. Ta sprawa jest wszędzie, w BBC, „Independent”, „New York Times”, Sky News, Deutsche Welle i wielu innych mediach głównego nurtu. Chińska świnia była ważniejszą wiadomością w mediach niż którykolwiek z zamordowanych chrześcijan w Nigerii. Zabicie goryla w zoo w Cincinnati, konieczne, by uratować życie dziecka, wywołało więcej emocji i nagłówków w mediach niż obcięcie głów 21 chrześcijan na plaży w Libii, podczas gdy oni przywoływali imię Jezusa po arabsku i szeptali modlitwy. ABC, CBS i NBC poświęciły sześciokrotnie więcej czasu śmierci goryla niż masowej egzekucji chrześcijan.”

Świat milczy. A my słyszymy, że Bóg nie karze, bo jest tylko miłosierny i miłosierny. No i jeszcze miłosierny. Więc będzie patrzył jak zmierzamy do przepaści i nic nie robił? Może przyszedł czas, żeby dać klapsa rozwydrzonym bachorom – może przynajmniej niektórzy się opamiętają.

Jeżeli jest Bóg nie ma przypadków. A więc jeśli jest zaraza, to nie dzieje się to bez Jego woli. Tyle się mówi o „znakach czasu”. A co to jest jeśli nie znak? Ale niektórzy już tak mają wbite do głowy, że Boga nie należy się bać, że nie odczytają tego znaku, uważając, że miłość Boga polega na tym, żeby nam na wszystko pozwalać i dbać o to, żeby nam tutaj było fajnie. „Bo otępiało serce tego ludu. Usłyszeli niechętnie i zamknęli oczy, aby przypadkiem nie zobaczyli oczami i uszami nie usłyszeli, i nie zrozumieli sercem, i nie nawrócili się, i abym ich nie uleczył.” Bóg z waty cukrowej, tak słodki, że aż mdli i Chrystus jak jakiś hipis po dwóch „jointach” nawijający w kółko „peace and love”. Czytajcie Ewangelie – znajdziecie tam wojownika idącego „na ostre” i to nie z jakimiś biedakami, ale z możnymi tego świata, z władzami politycznymi i religijnymi. Przemawiającego tak, że ludzie potrafili przemierzyć kilkaset kilometrów, żeby Go posłuchać. O czym chcieli posłuchać? Że powinni się kochać? Nim przybito Go do krzyża, parę razy otarł się o śmierć. Za co Go tam nienawidzono? Za to, że wzywał do pokoju? Za co ginęli Jego Apostołowie? Za to, że wzywali do miłości i pokoju?

Czytajcie, macie teraz więcej czasu. Czytajcie, bo nie wiecie ile tego czasu jeszcze macie. Zresztą, wszystko jedno ile kto z nas tego czasu ma; prędzej czy później stanie przed Nim. Właśnie przed Nim. I On zadecyduje po której stronie staniemy. On i nikt inny. Poznajcie Go, bo będzie nas sądził. Czytajcie i zobaczycie, że to nie jest jakiś łzawy hipis mówiący „Róbta co chceta i wierzta w co chceta”. Uczy o wąskiej bramie i stromej ścieżce i o tym, że świat będzie nas nienawidził, i o tym, że jeśli ktoś kocha kogoś bardziej niż Jego, nie jest Go godzien.

I mówi: „„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.”. „Tego”z dużej litery. Tu nie chodzi o diabła, tu chodzi o Boga, „bójcie się Boga” i myślcie o wieczności. „Bojaźń Boża jest początkiem mądrości”. Kiedy człowiek nie boi się Boga to gada głupoty. I robi głupoty. Bo myśli, że jest bezkarny a bezkarność rozzuchwala.

Rosyjski pisarz Wiktor Jerofiejew mówi, że Rosjanin od dobrego traktowania psuje się jak kiełbasa od słońca. Celna uwaga, ale myślę, że tyczy się nie tylko Rosjan. Człowiekowi nie może być dobrze, bo mu od razu odbija. Urasta w pychę, wypina się na Boga, a nawet wyzywa Go i bluźni. I nie mając realnych problemów wymyśla sztuczne. Zaczyna bredzić o gwałconych krowach i „prawie” do rozpusty w dowolnej konfiguracji. Więc, żeby przestał świrować może trzeba mu realnych problemów? Może przynajmniej niektórych uda się uratować. Bo otrzeźwieją i zadadzą sobie pytanie: „Dokąd to prowadzi?”

Pan Bóg patrzy na nasze życie inaczej niż my. Dla człowieka, zwłaszcza niewierzącego choroba czy kalectwo to „koniec świata”. Z punktu widzenia Boga „końcem świata” dla człowieka jest śmierć w grzechu i potępienie. Na zawsze. Nie choroba, czy kalectwo. Są na tej ziemi rzeczy, których trzeba się bardziej bać niż choroby czy śmierci.

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”. Wierzysz Chrystusowi? To nie są moje słowa, ani moje obietnice – wierzysz Chrystusowi?

„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie… Wierzysz w to?” Jeśli uwierzysz przestaniesz się bać.

Na coś trzeba w życiu postawić. Jeżeli ktoś całe swoje życie postawił na doczesność i tu jest wszystko w co wierzy, wszystko w czym pokłada nadzieję to niech się boi, bo może wszystko stracić. Zresztą, prędzej czy później wszystko straci.

Jeżeli ktoś postawił na Chrystusa, to wierzy, że wszystko jest w ręku Boga. I że jest tutaj tylko przechodniem, dzierżawcą powierzonych talentów i żaden z nich do niego nie należy. I z każdego przyjdzie się rozliczyć. Nawet czas do mnie nie należy. Statystycznie umrze dzisiaj pond 1000 Polaków. Dzisiaj jest ich ostatni dzień. Jutra nie będzie. Nie wszyscy z nich są chorzy. Może któryś z nich wsiada teraz do samochodu i liczy, że ma przed sobą 20 lat życia i martwi się czy będzie mógł wyjechać na wakacje za granicę. Niesłusznie – ma przed sobą 20 minut życia. I co dalej?

Człowiek wierzący nie jest ani optymistą, ani pesymistą. Jedno i drugie to fałsz: optymizm zakłada, że jest lepiej niż jest, pesymizm, że jest gorzej niż jest. A jest jak jest. Człowiek wierzący jest realistą twardo stąpającym po ziemi, bo to po niej się idzie do nieba. Nie po chmurach. Ale jego wzrok jest skierowany za horyzont, w wieczność. I wie, że są na tej pięknej ziemi rzeczy, których powinien się bać bardziej od śmierci. I paradoksalnie, taki człowiek nie wpada w panikę, ani też nie zaczyna głupio chojrakować. Jest odpowiedzialny, bo nie myśli tylko o sobie, ale i o bliźnim i o tym, że prędzej czy później stanie przed sędzią sprawiedliwym. I chce otrzymać nagrodę. „Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”.

No to Szczęść Boże. I jak to mówią „Do zobaczenia”. Choć to wcale nie takie pewne. I właśnie o tym powinniśmy pamiętać. Nie tylko w czasach zarazy. Codziennie. To jest lekcja, jaką dają nam zarazy, wojny, kataklizmy…. Na co dzień robimy wiele, żeby nie myśleć o tym, że „czas ucieka wieczność czeka”. Bóg pogroził palcem – obyśmy wyciągnęli z tego wnioski. Bo „cóż człowiekowi z tego choćby cały świat zyskał…” Szczęść Boże.